Na dobre i na złe. Dość
popularne stwierdzenie dotyczące małżeństwa, przyjaciół czy kolegów. Mówi
oczywiście o zaufaniu, miłości, oddaniu. Ale to nie wszystko! Większości statystycznych
Polaków zdanie to kojarzy się również z popularnym serialem telewizyjnej
Dwójki emitowanym na antenie już od ponad dekady. Perypetie lekarzy ze szpitala
Klinicznego w Leśnej Górze z zapartym tchem śledzą miliony widzów. Sama
pamiętam, że kiedy byłam jeszcze dzieckiem, w domu co niedziela, tuż po
godzinie 16.00 zasiadaliśmy wszyscy razem przed telewizorem i przez około
godzinę dawaliśmy się wciągać w ten cały
medyczny świat. Początkowo z Zosią i Kubą, później z Latoszkiem ,Leną i innymi.
Co jakiś czas do obsady dołączali nowi
lekarze. Perypetie Doktora Burskiego i jego żony zakończyły się rozwodem. Akcja
jednak toczy się dalej! Mnóstwo nowych, młodych aktorów i wśród nich jedyna, wspaniała
Kamilla Baar.
Get to know her soul, mind and... eyes.
No właśnie, Kamilla Baar.
Do obsady „Na dobre..” dołączyła w 2011 roku i od razu zaskoczyła. Postać , w
którą się wciela to Hana Goldberg. Ginekolog ,położnik i
przyrodnia siostra serialowego Przemka Zapały. Jest Żydówką, która
przyjechała do Polski, by odnaleźć brata.
O Baar można pisać i
mówić godzinami. Jedno słowo, które ją określa? Jednym słowem chyba się nie da.
Zwariowana, trochę szalona, pewna siebie, a zarazem skryta, nieufna, o niewyobrażalnie
dobrym sercu. Zaintrygowała mnie już w
pierwszym odcinku! Drobna, szczupła brunetka (dziś już blondynka) z pięknymi oczami. Podchodzi pewnym krokiem do
odnalezionego brata i mówi: „No cześć, braciszku!” Totalny szok! Od tamtej chwili chciałam
bliżej przyjrzeć się karierze serialowej Doktor Goldberg.
Postanowiłam zrobić
wywiad środowiskowy. Zapytałam znajomych, przyjaciół co sądzą o Kamilli. Efekt?
Kolejne zaskoczenie. „Baar jest genialna. Wdziałam ją w „Generale”. Oczu nie
mogłam oderwać! Oglądałam później ten film jeszcze dwa razy!” – krzyczała
kuzynka, „Kamilla Baar? Czyli Hana z
tego serialu, tak?” – dopytuje Mama, która siedzenie przed telewizorem i
marnowanie czasu na seriale uważa, za coś najgorszego. „Przecież wiesz, że oglądam
NDINZ tylko dla Niej” , „Kamilla?
Kobieta totalna!” – stwierdza moja najlepsza przyjaciółka „Ma tyle wdzięku, seksapilu, a przy tym nie
jest nachalna ani wulgarna. Takiej to tylko pozazdrościć!” – dodaje. Zbierałam
szczękę z podłogi. Byłam pewna, że będą pytania typu „Kto to?”, „Czym się
zajmuje?” ‘
Szok,szok,szok! Oszalałam
na punkcie Baar zdecydowanie. Trwa to już ponad rok! Spędziłam godziny
oglądając różnego rodzaju produkcje
z Kamillą. Chciałam oglądać Ją ciągle i ciągle. Wszędzie
rozbrajała tym pięknym uśmiechem i totalną swobodą bycia. Istne szaleństwo.
This the first time.
Któregoś ranka obudziłam
się z natchnieniem. „Muszę ją w końcu poznać!” Zerwałam się z łóżka, odpaliłam
laptopa i przejrzałam repertuar Teatru
Narodowego w Warszawie, w którym Kamilla pracuje na co dzień. Szukam, szukam i nic. Smutek. Rozczarowanie.
Kilka sztuk, żadnej z udziałem Baar. „Może urlop” – pomyślałam. Zamknęłam
komputer i w nienajlepszym nastroju poszłam do szkoły. Jak na złość nic mi się
nie udawało tego dnia. „Widzisz Kama, wszystko przez Ciebie. Mogłaś nie brać
urlopu w teatrze!” śmieję się w duchu.
Tego samego dnia wieczorem
zaglądam na Facebooka i... ZNOWU RADOŚĆ! Na FanPage’u Baar „wisi zaproszenie” na „Śluby Panieńskie” Aleksandra
Fredy! Próbuję stłumić w sobie okrzyk
radości, ale mi się nie udaje. Piszczę jak mała dziewczynka, która dostała
wymarzoną lalkę! Sprawdzam ceny biletów. Jest okej. Nie zbankrutuję. W głowie
mam już całą wizję wyjazdu do stolicy. Zapisuję na karteczce numer do recepcji teatru. Tej
nocy już na pewno nie zasnę, na pewno!
Z samego rana chwytam za
telefon i wykręcam numer do Narodowego. Czekam. Czekam. Zajęte. Nie szkodzi!
Mam w sobie tyle euforii, że nic nie zepsuje mi dziś humoru. Nie poddaję się,
próbuję się dodzwonić pod drugi podany numer. Znowu czekam. Znowu zajęte.
Kolejna próba pod pierwszy numer. Chwila oczekiwania. Bez zmian. Czuję, że
skroń zaczyna mi pulsować. Pauzuję na chwilę. „Czyli nie tylko ja mam tak
wielką ochotę podziwiać Ją na żywo.” – mówię śmiejąc się pod nosem. Kilka
głębszych oddechów i próbuję raz jeszcze. Chwila napięcia i..... JEST! 2
sygnały i po sekundzie po drugiej stronie słuchawki odzywa się przemiły głos
Pani z recepcji Teatru Narodowego w Warszawie. Mówię szybko o co chodzi i po
minucie dostaję kod rezerwacji biletu. Skaczę z radości. Biegnę do kalendarza i
zaznaczam wyraźnym, czerwonym kółkiem datę: 1.02.
Do zobaczenia za 3
tygodnie, Kamillo!
***
1.02.2014 - Meet her.
Pakuję się w najwcześniejszy PKS jadący do Warszawy. Nie
ważne, że spektakl mam dopiero na 16.00. Stolica jest tak piękna, że zamarzył mi się spacer po Starówce.
I do tego to wspaniałe słońce. Istna magia!
Godziny mijały. Jedna
wolniej, druga szybciej. 15:30. „Trzeba się zbierać, Tysia!” – poganiałam się w
myśli, siedząc w Resorcie przy Placu Teatralnym. Ostatni „look” w lustro.
Przecież nie mogę wyglądać źle idąc do teatru i to w dodatku do Narodowego,
prawda? Wyglądałam prawie dobrze.
Tylko włosy jak zwykle
nie były posłuszne. Standard. Po chwili byłam gotowa do wyjścia. Rzuciłam
ciepły uśmiech w stronę barmana
dziękując za pyszną zimową herbatę i pewnym krokiem ruszyłam w kierunku
głównego wejścia.
Pchnęłam szklane drzwi i delikatnie postawiłam stopę,na
czerwonym dywanie. Rozejrzałam się niepewnie. Narodowy jest jak zamek. Marmury,
czerwone dywany, kryształowe żyrandole. Na mojej twarzy pojawił się szeroki
uśmiech. „Jak księżniczka!” – pomyślałam.
Przy wejściu spotkałam
się z wcześniej poznanymi dziewczynami – Agata, Agnieszka i Kinga . Baar ma
genialnych Fanów! Ludzie nie z tej planety. Pozytywnie zakręceni tak jak Ona
sama. Porozmawiałyśmy chwilę i rozeszłyśmy się , wcześniej ustalając miejsce spotkania po spektaklu.
No dobrze. Mam jeszcze
kwadrans. Idę tymi wielkim, pięknymi
schodami na górę. Naprawdę czuję się jak księżniczka. Staję, a raczej... siadam
przed wejściem do Sali Bogusławskiego. 10 minut. Ręce zaczynają mi się trząść. Śmieję się sama z siebie i kręcę głową
z niedowierzaniem. Emocje wzięły górę!
Nagle podskakuję do góry.
Dzwonek. Zapomniałam zupełnie, że w prawdziwych teatrach są dzwonki „wzywające”
publiczność. Wstaję z krzesełka, ręce
dalej drżą, ale dzielnie idę przed siebie we wskazanym przez miłą Panią
kierunku. Siadam na miejsce, kątem oka zerkam na zegarek na ręku sąsiada obok.
5 minut. Rozglądam się po sali dłuższą chwilę. Szukam wzrokiem Agaty, Agnieszki
lub Kingi. Są! Siedzimy niemalże na przeciwko siebie. Uśmiechamy się porozumiewawczo i w tym momencie gasną
światła, a na scenę wchodzi nie kto inny jak doskonały Jan Englert, Dyrektor
Artystyczny Narodowego. Śledzę sztukę z
ogromną uwagą. Nie chcę niczego pominąć. Co jakiś czas publiczność wybucha
śmiechem. To dobry znak. Podoba im się! Kręcę się jednak na tym krzesełku trochę, wypatruję Baar. I nagle... JEST!
Leżę powalona na łopatki. Wbiega na scenę
pełna energii i optymizmu dziewczyna. Ubrana w kalosze, zwiewną sukienkę i
sweter, który co chwila spada Jej z ramion. Włosy spięte w kucyk z boku. Jest
tak drobna. Jeszcze szczuplejsza niż na ekranie. Wpatruję się w Nią i nic innego się nie
liczy. Sztuka trwa, a ja cały czas wyczekuję scen z udziałem Kamilli. Kunszt
aktorski. To jest to! Jestem kompletnie zauroczona. Poddaję się, gdy Ona się
uśmiecha.
Przerwa. Za chwilę drugi
akt. Wychodzę przed salę. Muszę trochę ochłonąć. „Co Ona ze mną robi?” śmieję
się znowu z siebie. Stoję chwilę na zewnątrz po czym z nową energią wracam na miejsce! Drugi akt jest jeszcze zabawniejszy niż
pierwszy. Cała sala co kilka minut wypełnia się głośnym śmiechem. Aktorzy
również są zadowoleni z takiego obrotu sprawy. To widać gołym okiem.
Zbliżamy się do końca.
Ostatnie sceny. Ostatnie dialogi… i gromkie brawa! Nie było końca. Ręce już mnie bolą, ale nie zwracam na to uwagi.
Należy się! Englert, Hycnar, Baar, Małecki, Gniewkowska, Lasota i Soliman przechadzają się po scenie
i kłaniają. Wpatruję się w Kamillę
w dalszym ciągu i po chwili nasze spojrzenia się spotykają. Ułamek
sekundy, a ja jestem w innym świecie. Nawet z tej odległości Jej oczy są takie
piękne... Rozpłynęłam się.
Brawa ucichły. Aktorzy zniknęli za kulisami. Wróciłam do żywych. Wolnym krokiem, w dalszym
ciągu w ogromnie pozytywnym szoku kieruję się w umówione wcześniej miejsce.
Odbieram z szatni kurtki i czekam chwilę
na dziewczyny. Są. Tak samo zauroczone jak ja. Wszystkie się uśmiechają. To
najwspanialsza rzecz! Ubieramy się szybko, zabieramy nasze róże i prawie
biegniemy pod recepcję A na tył budynku.
Jesteśmy. Zimno. Wieje. Chowamy się do środka. Czekamy. Ręce się trzęsą. Z
zimna, z emocji. Co chwila mijają Nas aktorzy.
Uśmiechają się. Odwzajemniamy każdy gest, ale czekamy nadal. Czekamy na Kamillę.
Zerknęłam porozumiewawczo na dziewczyny. Wszystkie szczęśliwe tak jak ja. Odwracam głowę.
Kolejny cios. JEST. Idzie w naszym kierunku. Uśmiechnięta. Szczęśliwa.
Szalik plącze się Jej pod nogami. Owija go jeszcze raz wokół szyi przy okazji
przerzucając ręką te blond kosmyki z jednej strony na drugą. Tworzy niesamowite
konstrukcje z tych włosów! Robi to w taki sposób, że poddaję się po raz
kolejny. Nic nie jest w stanie odebrać Jej tego uroku.
Podchodzi do Nas. Cały czas się uśmiecha. Ten róż na policzkach. Zupełnie
jak u małej dziewczynki po zimowym spacerze. Brakuje już tylko dwóch
warkoczyków i wstążeczek. Uśmiecha się szczerze.
Wita się z każdym po kolei. Dostaje mnóstwo kwiatów, prezentów. Dziękuje Nam,
że przyjechałyśmy, jednocześnie uprzedzając i przepraszając, że mały Bruno jest
chory, więc nie będzie mogła z Nami zostać długo. Mam ochotę powiedzieć: „Daj spokój. To
spełnienie marzeń, że tu jesteś z Nami.” Ale nie mogę. Po pierwsze nie wypada
odezwać mi się do Niej po imieniu. To na pewno nie! Mam do Niej zbyt duży
szacunek. Po drugie natomiast, z tej
radości i stresu żadne słowo nie może przejść mi przez gardło! Jedyne co udaje mi się wydukać to „Proszę” podając Jej w międzyczasie czerwoną
różę. Znowu te oczy. Znowu leżę na łopatkach. „Idealny
materiał na przyjaciółkę” stwierdza moja podświadomość…
„To co robimy zdjęcia?” z rozmyślań wyrywa mnie głos Baar. Stałam tuż obok
Niej, więc byłam pierwsza. Podchodzę
nieśmiało. Serce zaraz mi wyskoczy z piersi. Znowu się rozpływam. „Ogarnij się,
Tysia!” krzyczę na siebie w myśli. Głęboki oddech. „Dziękujemy za genialny spektakl,
Pani Kamillo!” mówię w końcu. Udało się! Powiedziałam coś mądrego. Kamilla odwraca głowę i patrzy w moją stronę. „Naprawdę Wam się
podobało?” pyta jakby niedowierzając. Mój umysł mówi mi, żebym krzyknęła, że było wspaniale, ale
jednak rozsądek powstrzymuje. „Uśmiałam się jak nigdy, dziękuję!” posyłam Baar
ciepły uśmiech. Odwzajemnia go, a ja znów rozłożona na łopatki. Teraz kolej
dziewczyn. Zdjęcia, autografy. Kama co chwila coś mówi. Dziękuje Nam, że
przyjechałyśmy. Mówi, że byliśmy wymarzoną publicznością. „Tak cudownie mi się
dzisiaj grało!” uśmiecha się. Rozmawiamy
jeszcze chwilę. Wspólne zdjęcie na pamiątkę tego pięknego wieczoru. Wymieniamy jeszcze
ukradkowe spojrzenia, uśmiechy. Baar przeprasza i mówi, że musi wracać do Syna.
Nie mamy prawa ani serca jej zatrzymywać. Matczyny instynkt zawsze zwycięży.
Żegnamy się. Dziękujemy raz jeszcze i
wychodzimy.
Na zewnątrz chłodne powietrze od razu Nas orzeźwia. Stoimy chwilę
obserwując Kamillę przez szybę. Wychodzi. Znowu z uśmiechem. Zatrzymuje się jeszcze przy Nas. Dziękuje po raz kolejny i prosi,
żebyśmy uważały na siebie podczas podróży do domu. Cios. „Zupełnie jak Mama.”
myślę. Uśmiecha się i idzie w kierunku swojego auta. A my? Kierunek Starówka, świętować dalej tak wspaniały wieczór!
Przechodzimy obok samochodu Kamilli. Macha Nam zza szyby. CAŁY CZAS SIĘ
UŚMIECHA!
Odmachujemy, uśmiechamy się. Odjeżdża, trąbi na Nas. My szczęśliwe machamy
znowu. Machamy i machamy. Docisnęła pedał gazu. Przemknęła przez skrzyżowanie.
Białe BMW zniknęło za budynkiem. Dłuższą chwilę wszystkie cztery wpatrujemy się
w to miejsce. Cieszymy się jak dzieci. Spełnienie marzeń. Najpiękniejszy
wieczór! Idziemy dalej. Idziemy na starówkę dzieląc się wrażeniami. Nie czujemy
już chłodu ani zimna. Po prostu idziemy rozmarzone. Wiemy już, że za jakiś czas
spotkamy się tutaj znowu. Znowu powitamy Warszawę i mury Teatru Narodowego.W takim samym składzie, z
taką samą pozytywną energią i jeszcze piękniejszymi wspomnieniami.
A Baar? Baar jest lepsza niż Twój najlepszy kumpel. Potrafi rozłożyć na
łopatki jednym spojrzeniem. Zatracisz się, kiedy tylko spojrzysz Jej w
oczy. Jedno słowo opisujące Kamillę?
Chyba znalazłam. Kobieta TOTALNA!