niedziela, 1 lutego 2015

"Jestem waszą nową szefową."

Trochę dlatego, że dzisiaj mija ROK od mojego pierwszego spotkania z Kamillą (przygodo,trwaj!), trochę dlatego, że ten tekst powstawał dłuugi, dłuugi czas i trochę dlatego, że "Na krawędzi" i Lena Korcz zawładnęły mną na pewien czas totalnie!;)) Tak więc rocznicowo, w cudownym nastroju i jeszcze piękniejszymi wspomnieniami sprzed roku, zapraszam WAS do lektury! Czekam na wszystkie, wszystkie opinie! I niezmiennie dziękuję,że jesteście :)
***
Pierwsza transza serialu kryminalnego "Na krawędzi" okazała się strzałem w dziesiątkę. Polsat odniósł ogromny sukces i.... zakończył produkcję na 13 odcinkach. Zdziwieni? Ja bardzo.

Pamiętam mojego Tatę zafascynowanego tym serialem. Nie przegapił żadnego odcinka.
On... mój Tata, uważający oglądnie seriali za głupotę najgłupszą i marnotrawstwo czasu. Ja, nie oglądając odcinków pierwszego sezonu (które później skrupulatnie nadrabiałam,żeby nie być w tyle przy starcie II sezonu) i tak byłam na bieżąco z rewelacjami życiowymi Marty Sajno:
- M., a wiesz, że znowu znaleźli trupa w ogrodzie u Sajno? Wolański tym razem. A Kamiński za bardzo się angażuje w to wszystko, bo Sajno coś kręci. Ucierpi na tym.

I Tata rację miał!

***
Niezadowoleni z zakończenia emisji fani serialu wzięli sprawy w swoje ręce. Tworząc akcję na Facebooku, domagali się II sezonu serialu. I wygrali. Po dwóch latach "NaK" powróciło na antenę Polsatu i to z małą niespodzianką. Od 1 lipca, w każdy wtorek na ipla.tv premierę miał nowy odcinek. Mega gratka dla zniecierpliwionych fanów... których w tym sezonie było znacznie więcej! A to za sprawą nadkomisarz Leny Korcz.




***
"NK1" tworzyło zamkniętą całość. Oglądaliśmy wydarzenia dotyczące jednego wątku, którego główną bohaterką była właśnie Marta Sajno (Ula Grabowska). W drugim sezonie Jej rola znacznie zmalała. Być może opiera się na tym, aby widz czuł powiązanie z 1 częścią? Nie wiem, ale żałuje bardzo, bo tajemnicza postać Sajno z zawirowaną przeszłością dalej mnie intryguje...



Kamiński, Czyżu, Tama. Team doskonale znany z pierwszej transzy. Tama miała romans z Tomkiem, a Tomek miał żonę. Czyżu wiecznie samotny, zatapiający swoje smutki w alkoholu. Ale w pracy byli jednym mózgiem. Do momentu, w którym Kamiński został aresztowany.




Fabularnie "Na krawędzi" to prawdziwy majstersztyk! Reżyser Maciej Dutkiewicz wodzi widza za nos, bawiąc się w przeróżne intrygi, w efekcie czego w pierwszych odcinkach 2 serii naprawdę nie wiadomo czy Tomek jest mordercą czy jest wrabiany. Nie mamy podanych suchych faktów. Dajemy się wciągać w wielowątkową akcję, która zdecydowanie buduje napięcie. To jest właśnie najmocniejszy punkt tego serialu. Fabuła, emocje,zaciekawienie.

"Korcz. Nadkomisarz Lena Korcz."
Rolę głównej bohaterki przejmuje nowa postać - Lena Korcz, w którą wciela się Kamilla Baar.

Z góry uprzedzam - o Baar będzie dużo i będzie pozytywnie.. nic nie poradzę! Fanką jestem od prawie 3 lat... nauczyłam się bycia obiektywną względem Niej,ale roli Leny uległam całkowicie...

tak, to moja Idolka! I jestem z Niej dumna!

Wracając. Korcz zajmuje miejsce aresztowanego Kamińskiego (Marek Bukowski) i niestety nie zjednuje sobie przyjaciół w pierwszej chwili. Szczególnie oporny jest Czyżu. Twarda pani nadkomisarz z twardymi zasadami niespecjalnie przypadła mu do gustu. Chyba nawet z wzajemnością.
Takim sposobem mamy tarcia w relacjach pomiędzy bohaterami, które z jednej strony są poważne i trzymają w napięciu, a z drugiej wprowadzają niesamowitą dawkę humoru (Ave Czyżu i jego teksty!).


Genialnym posunięciem jest to, że wątki wszystkich bohaterów pojawiających się w drugiej transzy serialu łączą się z główną historią. Nawet te poboczne, "chwilowe" postacie mają swój wkład w rozwój akcji.
Połączenie wszystkich tych historii odsłania przed widzami ogromne wyzwanie, cel jaki powzięła sobie Korcz. Z pozoru krucha, niepozorna policjantka z przeszłością, w pracy natomiast dynamiczna, przebiegła i niesamowicie zawzięta. Mimo tej postawy twardzielki, Lena skrywa w sobie tajemnicę, którą widzowie odkrywali z odcinka na odcinek. Awantury w domu, strach, agresja, samotność, wypadek, śmierć ojca,rozwód, próba samobójcza. To tylko niektóre z wydarzeń i emocji, które ukształtowały Korcz w taki a nie inny sposób.





Baar jest aktorką kompletną. Widzę to przez pryzmat ról, które zagrała i dlatego, że miałam okazję poznać Ją osobiście. Skłamałabym, gdybym zaprzeczyła, że tak nie jest i,że nie czekałam na ten serial. Nie bałam się o to, że nie będzie w stanie tego zagrać. Ba! Byłam pewna, że poradzi sobie lepiej niż ktokolwiek inny.

Pamiętam nasze spotkanie na początku kwietnia tamtego roku. Chwilę wcześniej zaczęli zdjęcia. To, jak bardzo była szczęśliwa i "nakręcona" na cały ten projekt "Nk2"  utwierdziło mnie jedynie w przekonaniu, że da radę. ( I dała! Totalnie! A my wszyscy pękaliśmy z dumy! )
 Zastanawiało mnie jedynie jak Kamilla tę postać przedstawi. Jak ją zbuduje... Nigdy dotąd nie grała takiej roli. Korcz nie da się porównać z zadziorną Magdą z 'Vinciego', ambitną Adą z 'Wkręconych',wrażliwą Haną z 'Na dobre..' czy nowoczesną Joanną ze 'Służb Specjalnych'

Lena jest totalnie zamknięta w sobie. Trudno się zaprzyjaźnia i nie ufa ludziom zbyt szybko. Andrzejowi (Przemysław Sadowski) i Tamarze (Maja Hirsch) z trudem przychodzi zaakceptowanie jej na pokładzie. Jednak z czasem tzw. kobieca solidarność wygrywa i Tamara staje ramię w ramię z Leną. Czyżu jakiś czas później również ulega nowej szefowej...







Korcz to postać bardzo niejednoznaczna. Tajemnicza. Kobieta twarda, z przeszłością, po przejściach i brakiem prywatnego życia. Wydawać by się mogło, że jest jak typowe policjantki z amerykańskich seriali, ale Baar idealnie potrafi zatrzeć to wrażenie, wkręcić widza w swoją postać i sprawić, że jej losy śledzi się z zapartym tchem (tak jak robiłam to ja w każdy wtorkowy, lipcowy poranek...)


***Odcinek 8. Korcz wylatuje w powietrze. Fani Baar się burzą.

Korcz to centralna postać serialu. Cały wątek budowany był wokół jej postaci.

Pamiętam wielkie poruszenie wśród przyjaciół fanów po tym odcinku. Nie zabrakło słów "Przestaję to oglądać!", "Nie ma Kamilli, nie oglądam dalej."To była dosyć zaskakująca zagrywka ze strony reżyserów i scenarzystów serialu. Zabijanie kluczowych postaci nie jest popularne w polskich serialach. Z reguły jest doskonale przemyślane i stworzone tak, żeby działało na emocje. W tym przypadku tak się własnie stało. Zaskoczenie było tym większe, że akcja odcinka zupełnie nie wskazywała na tak tragiczny finał. Mnie osobiście totalnie zbiła z tropu rozmowa Leny i Andrzeja. Scenarzyści uśpili naszą czujność, a kończąc odcinek potrząsnęli z całej siły.
"Chwilę" później Lena Korcz wraca do akcji. Kolejny punkt dla scenarzystów. Kolejne intrygi.
 Wtedy już wiedziałam, że końcówka sezonu również może Nas zaskoczyć...


"Na krawędzi" podoba mi się pod względem dojrzałości. Tak,tak. Mam dopiero 19 lat. Ale czy to w czymś przeszkadza?;)) Serialowe dialogi, w momencie,gdy zostają wprowadzone do nich wulgaryzmy, są czasem tak zabawne, że nie sposób nie roześmiać się nawet podczas kluczowej dla odcinka sceny. Dodaje to natomiast wiarygodności i podkreśla napięcie akcji!

Mam swoją ulubioną scenę z tym związaną! 4 odcinek,Lena wybucha na swojego przełożonego. Umiejętność wprowadzania takiego słownictwa jest zaskakująca. Korcz wypowiada je totalnie naturalnie, ale adekwatnie do sytuacji, rzecz jasna.

***
"Na krawędzi" z każdym odcinkiem stawało się ciekawsze. Wciągało do takiego stopnia,że po zakończeniu odcinka był niedosyt. To wszystko za sprawą doskonale przemyślanej historii, fabuły i rozwoju wydarzeń.


I mimo że w pierwszym odcinku porwane,jak się wydaje, dziecko zostaje odnalezione, akcja toczy się dalej. Reżyser i scenarzyści stopniują emocje, odkrywając przed nami kolejne elementy kryminalnej układanki i wszelakich intryg.


***Koniec sezonu. Finał. Fani Baar znowu się burzą. Lena Korcz popełnia samobójstwo. Tym razem chyba się udało...

Finał serialu był zaskakujący. Muszę to przyznać. Po raz kolejny ginie Korcz. I tym razem to nie żart. Znowu czytam komentarze "Dlaczego uśmiercają główną postać!?" "Chcę 3 sezon, Lena musi żyć!". Rozumiałam te słowa buntu. Rzecz naturalna dla fana. Wszyscy mieliśmy nadzieję na 3 sezon serialu, ponownie z Naszą Idolką w roli głównej.

To też jest nasza sprawka... -> https://www.facebook.com/pages/Chcemy-3-sezon-Na-Kraw%C4%99dzi/512712175497320?fref=ts

Myślę,że co poniektórzy dalej taką nadzieję mają... Finałowy odcinek nie wyjaśnił do końca wszystkich serialowych intryg, pozostawiając scenarzystom i reżyserowi otwarte drzwi do stworzenia kolejnych 13 odcinków...

I jeśli kiedyś ktoś postanowi jednak, że powstanie nowy sezon, Fani Kamilli Baar mają malutką prośbę: LENA KORCZ MUSI ŻYĆ!;) Mamy już nawet swój "scenariusz'! Czyżu zostaje superbohaterem,ratuje ukochaną i Korcz ponownie wraca do gry!






"Na krawędzi" przez cały sezon oferowało widzom sprawę, która potrafiła wciągnąć i dostarczyć emocji. To serial naprawdę warty uwagi,opierający się na przemyślanej przewodniej historii, która ciekawi i napędza akcję. Obsada dobrana idealnie. Uzupełniali się totalnie. Wszyscy, bez wyjątku. Budowali akcję na naprawdę wysokim poziomie.

Ten serial trzeba zobaczyć i po prostu dać się wciągnąć we wszystkie prezentowane tam intrygi!
Bardzo polecam! Oglądajcie, bo naprawdę warto!



M.

niedziela, 2 marca 2014

Kamilla Baar - Kobieta TOTALNA

Na dobre i na złe. Dość popularne stwierdzenie dotyczące małżeństwa, przyjaciół czy kolegów. Mówi oczywiście o zaufaniu, miłości, oddaniu. Ale to nie wszystko! Większości statystycznych Polaków zdanie to  kojarzy się  również z popularnym serialem telewizyjnej Dwójki emitowanym na antenie już od ponad dekady. Perypetie lekarzy ze szpitala Klinicznego w Leśnej Górze z zapartym tchem śledzą miliony widzów. Sama pamiętam, że kiedy byłam jeszcze dzieckiem, w domu co niedziela, tuż po godzinie 16.00 zasiadaliśmy wszyscy razem przed telewizorem i przez około godzinę dawaliśmy się  wciągać w ten cały medyczny świat. Początkowo z Zosią i Kubą, później z Latoszkiem ,Leną i innymi.
 Co jakiś czas do obsady dołączali nowi lekarze. Perypetie Doktora Burskiego i jego żony zakończyły się rozwodem. Akcja jednak toczy się dalej! Mnóstwo nowych, młodych aktorów i wśród nich jedyna, wspaniała Kamilla  Baar.

Get to know her soul, mind and... eyes.
No właśnie, Kamilla Baar. Do obsady „Na dobre..” dołączyła w 2011 roku i od razu zaskoczyła. Postać , w którą się wciela to Hana Goldberg. Ginekolog ,położnik  i  przyrodnia siostra serialowego Przemka Zapały. Jest Żydówką, która przyjechała do Polski, by odnaleźć brata.
O Baar można pisać i mówić godzinami. Jedno słowo, które ją określa? Jednym słowem chyba się nie da. Zwariowana, trochę szalona, pewna siebie, a zarazem skryta, nieufna, o niewyobrażalnie  dobrym sercu. Zaintrygowała mnie już w pierwszym odcinku! Drobna, szczupła brunetka (dziś już blondynka)  z pięknymi oczami. Podchodzi pewnym krokiem do odnalezionego brata i mówi: „No cześć, braciszku!”  Totalny szok! Od tamtej chwili chciałam bliżej przyjrzeć się karierze serialowej Doktor Goldberg.
Postanowiłam zrobić wywiad środowiskowy. Zapytałam znajomych, przyjaciół co sądzą o Kamilli. Efekt? Kolejne zaskoczenie. „Baar jest genialna. Wdziałam ją w „Generale”. Oczu nie mogłam oderwać! Oglądałam później ten film jeszcze dwa razy!” – krzyczała kuzynka,  „Kamilla Baar? Czyli Hana z tego serialu, tak?” – dopytuje Mama, która siedzenie przed telewizorem i marnowanie czasu na seriale uważa, za coś najgorszego. „Przecież wiesz, że oglądam  NDINZ tylko dla Niej” , „Kamilla? Kobieta totalna!” – stwierdza moja najlepsza przyjaciółka  „Ma tyle wdzięku, seksapilu, a przy tym nie jest nachalna ani wulgarna. Takiej to tylko pozazdrościć!” – dodaje. Zbierałam szczękę z podłogi. Byłam pewna, że będą pytania typu „Kto to?”, „Czym się zajmuje?” ‘
Szok,szok,szok! Oszalałam na punkcie Baar zdecydowanie. Trwa to już ponad rok! Spędziłam godziny oglądając różnego rodzaju  produkcje z  Kamillą.  Chciałam oglądać Ją ciągle i ciągle. Wszędzie rozbrajała tym pięknym uśmiechem i totalną swobodą bycia. Istne szaleństwo.


This the first time.
Któregoś ranka obudziłam się z natchnieniem. „Muszę ją w końcu poznać!” Zerwałam się z łóżka, odpaliłam laptopa i przejrzałam repertuar  Teatru Narodowego w Warszawie, w którym Kamilla pracuje na co dzień.  Szukam, szukam i nic. Smutek. Rozczarowanie. Kilka sztuk, żadnej z udziałem Baar. „Może urlop” – pomyślałam. Zamknęłam komputer i w nienajlepszym nastroju poszłam do szkoły. Jak na złość nic mi się nie udawało tego dnia. „Widzisz Kama, wszystko przez Ciebie. Mogłaś nie brać urlopu w teatrze!” śmieję się w duchu.

Tego samego dnia wieczorem zaglądam na Facebooka i... ZNOWU RADOŚĆ! Na FanPage’u  Baar „wisi zaproszenie” na „Śluby Panieńskie” Aleksandra Fredy!  Próbuję stłumić w sobie okrzyk radości, ale mi się nie udaje. Piszczę jak mała dziewczynka, która dostała wymarzoną lalkę! Sprawdzam ceny biletów. Jest okej. Nie zbankrutuję. W głowie mam już całą wizję wyjazdu do stolicy. Zapisuję  na karteczce numer do recepcji teatru. Tej nocy już na pewno nie zasnę, na pewno!

Z samego rana chwytam za telefon i wykręcam numer do Narodowego. Czekam. Czekam. Zajęte. Nie szkodzi! Mam w sobie tyle euforii, że nic nie zepsuje mi dziś humoru. Nie poddaję się, próbuję się dodzwonić pod drugi podany numer. Znowu czekam. Znowu zajęte. Kolejna próba pod pierwszy numer. Chwila oczekiwania. Bez zmian. Czuję, że skroń zaczyna mi pulsować. Pauzuję na chwilę. „Czyli nie tylko ja mam tak wielką ochotę podziwiać Ją na żywo.” – mówię śmiejąc się pod nosem. Kilka głębszych oddechów i próbuję raz jeszcze. Chwila napięcia i..... JEST! 2 sygnały i po sekundzie po drugiej stronie słuchawki odzywa się przemiły głos Pani z recepcji Teatru Narodowego w Warszawie. Mówię szybko o co chodzi i po minucie dostaję kod rezerwacji biletu. Skaczę z radości. Biegnę do kalendarza i zaznaczam wyraźnym, czerwonym kółkiem datę: 1.02. 
Do zobaczenia za 3 tygodnie, Kamillo!
***
1.02.2014 - Meet her.
Pakuję się  w najwcześniejszy PKS jadący do Warszawy. Nie ważne, że spektakl mam dopiero na 16.00. Stolica jest  tak piękna, że zamarzył mi się spacer po Starówce. I do tego to wspaniałe słońce. Istna magia!
Godziny mijały. Jedna wolniej, druga szybciej. 15:30. „Trzeba się zbierać, Tysia!” – poganiałam się w myśli, siedząc w Resorcie przy Placu Teatralnym. Ostatni „look” w lustro. Przecież nie mogę wyglądać źle idąc do teatru i to w dodatku do Narodowego, prawda? Wyglądałam prawie dobrze.
Tylko włosy jak zwykle nie były posłuszne. Standard. Po chwili byłam gotowa do wyjścia. Rzuciłam ciepły uśmiech w stronę  barmana dziękując za pyszną zimową herbatę i pewnym krokiem ruszyłam w kierunku głównego wejścia.
Pchnęłam  szklane drzwi i delikatnie postawiłam stopę,na czerwonym dywanie. Rozejrzałam się  niepewnie. Narodowy jest jak zamek. Marmury, czerwone dywany, kryształowe żyrandole. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. „Jak księżniczka!” – pomyślałam.
Przy wejściu spotkałam się z wcześniej poznanymi dziewczynami – Agata, Agnieszka i Kinga . Baar ma genialnych Fanów! Ludzie nie z tej planety. Pozytywnie zakręceni tak jak Ona sama. Porozmawiałyśmy chwilę i rozeszłyśmy się , wcześniej ustalając  miejsce spotkania po spektaklu.
No dobrze. Mam jeszcze kwadrans. Idę  tymi wielkim, pięknymi schodami na górę. Naprawdę czuję się jak księżniczka. Staję, a raczej... siadam przed wejściem do Sali Bogusławskiego. 10 minut. Ręce zaczynają mi się  trząść. Śmieję się sama z siebie i kręcę głową z niedowierzaniem. Emocje wzięły górę! 
Nagle podskakuję do góry. Dzwonek. Zapomniałam zupełnie, że w prawdziwych teatrach są dzwonki „wzywające” publiczność.  Wstaję z krzesełka, ręce dalej drżą, ale dzielnie idę przed siebie we wskazanym przez miłą Panią kierunku. Siadam na miejsce, kątem oka zerkam na zegarek na ręku sąsiada obok. 5 minut. Rozglądam się po sali dłuższą chwilę. Szukam wzrokiem Agaty, Agnieszki lub Kingi. Są! Siedzimy niemalże na przeciwko siebie. Uśmiechamy się  porozumiewawczo i w tym momencie gasną światła, a na scenę wchodzi nie kto inny jak doskonały Jan Englert, Dyrektor Artystyczny Narodowego.  Śledzę sztukę z ogromną uwagą. Nie chcę niczego pominąć. Co jakiś czas publiczność wybucha śmiechem. To dobry znak. Podoba im się! Kręcę się jednak  na tym krzesełku trochę, wypatruję  Baar. I nagle... JEST!
 Leżę powalona na łopatki. Wbiega na scenę pełna energii i optymizmu dziewczyna. Ubrana w kalosze, zwiewną sukienkę i sweter, który co chwila spada Jej z ramion. Włosy spięte w kucyk z boku. Jest tak drobna. Jeszcze szczuplejsza niż na ekranie.  Wpatruję się w Nią i nic innego się nie liczy. Sztuka trwa, a ja cały czas wyczekuję scen z udziałem Kamilli. Kunszt aktorski. To jest to! Jestem kompletnie zauroczona. Poddaję się, gdy Ona się uśmiecha.
Przerwa. Za chwilę drugi akt. Wychodzę przed salę. Muszę trochę ochłonąć. „Co Ona ze mną robi?” śmieję się znowu z siebie. Stoję chwilę na zewnątrz po czym z nową energią  wracam na miejsce!  Drugi akt jest jeszcze zabawniejszy niż pierwszy. Cała sala co kilka minut wypełnia się głośnym śmiechem. Aktorzy również są zadowoleni z takiego obrotu sprawy. To widać gołym okiem.
Zbliżamy się do końca. Ostatnie sceny. Ostatnie dialogi… i gromkie brawa! Nie było końca. Ręce  już mnie bolą, ale nie zwracam na to uwagi. Należy się! Englert, Hycnar, Baar, Małecki, Gniewkowska, Lasota i  Soliman przechadzają się  po scenie  i kłaniają. Wpatruję się w Kamillę  w dalszym ciągu i po chwili nasze spojrzenia się spotykają. Ułamek sekundy, a ja jestem w innym świecie. Nawet z tej odległości Jej oczy są takie piękne... Rozpłynęłam się.
Brawa ucichły. Aktorzy zniknęli za kulisami.  Wróciłam do żywych. Wolnym krokiem, w dalszym ciągu w ogromnie pozytywnym szoku kieruję się w umówione wcześniej miejsce. Odbieram z szatni  kurtki i czekam chwilę na dziewczyny. Są. Tak samo zauroczone jak ja. Wszystkie się uśmiechają. To najwspanialsza rzecz! Ubieramy się szybko, zabieramy nasze róże i prawie biegniemy pod recepcję A na tył budynku.
Jesteśmy. Zimno. Wieje. Chowamy się do środka. Czekamy. Ręce się trzęsą. Z zimna, z emocji. Co chwila mijają Nas aktorzy.  Uśmiechają się. Odwzajemniamy każdy gest, ale czekamy nadal. Czekamy na Kamillę. Zerknęłam porozumiewawczo na dziewczyny. Wszystkie szczęśliwe tak jak ja.  Odwracam głowę.
Kolejny cios. JEST. Idzie w naszym kierunku. Uśmiechnięta. Szczęśliwa. Szalik plącze się Jej pod nogami. Owija go jeszcze raz wokół szyi przy okazji przerzucając ręką te blond kosmyki z jednej strony na drugą. Tworzy niesamowite konstrukcje z tych włosów! Robi to w taki sposób, że poddaję się po raz kolejny. Nic nie jest w stanie odebrać Jej tego uroku.
Podchodzi do Nas. Cały czas się uśmiecha. Ten róż na policzkach. Zupełnie jak u małej dziewczynki po zimowym spacerze. Brakuje już tylko dwóch warkoczyków i wstążeczek. Uśmiecha się  szczerze. Wita się z każdym po kolei. Dostaje mnóstwo kwiatów, prezentów. Dziękuje Nam, że przyjechałyśmy, jednocześnie uprzedzając i przepraszając, że mały Bruno jest chory, więc nie będzie mogła z Nami zostać długo.  Mam ochotę powiedzieć: „Daj spokój. To spełnienie marzeń, że tu jesteś z Nami.” Ale nie mogę. Po pierwsze nie wypada odezwać mi się do Niej po imieniu. To na pewno nie! Mam do Niej zbyt duży szacunek. Po drugie natomiast, z  tej radości i stresu żadne słowo nie może przejść mi przez gardło!  Jedyne co udaje mi się wydukać  to „Proszę” podając Jej w międzyczasie czerwoną różę. Znowu te oczy. Znowu leżę na łopatkach. „Idealny materiał na przyjaciółkę” stwierdza moja podświadomość…
„To co robimy zdjęcia?” z rozmyślań wyrywa mnie głos Baar. Stałam tuż obok Niej, więc byłam pierwsza.  Podchodzę nieśmiało. Serce zaraz mi wyskoczy z piersi. Znowu się rozpływam. „Ogarnij się, Tysia!” krzyczę na siebie w myśli. Głęboki oddech. „Dziękujemy za genialny spektakl, Pani Kamillo!” mówię w końcu. Udało się! Powiedziałam coś mądrego. Kamilla odwraca głowę i patrzy w moją stronę. „Naprawdę Wam się podobało?” pyta jakby niedowierzając. Mój umysł  mówi mi, żebym krzyknęła, że było wspaniale, ale jednak rozsądek powstrzymuje. „Uśmiałam się jak nigdy, dziękuję!” posyłam Baar ciepły uśmiech. Odwzajemnia go, a ja znów rozłożona na łopatki. Teraz kolej dziewczyn. Zdjęcia, autografy. Kama co chwila coś mówi. Dziękuje Nam, że przyjechałyśmy. Mówi, że byliśmy wymarzoną publicznością. „Tak cudownie mi się dzisiaj grało!” uśmiecha się.  Rozmawiamy jeszcze chwilę. Wspólne zdjęcie na pamiątkę tego pięknego wieczoru. Wymieniamy jeszcze ukradkowe spojrzenia, uśmiechy. Baar przeprasza i mówi, że musi wracać do Syna. Nie mamy prawa ani serca jej zatrzymywać. Matczyny instynkt zawsze zwycięży. Żegnamy się.  Dziękujemy raz jeszcze i wychodzimy.

Na zewnątrz chłodne powietrze od razu Nas orzeźwia. Stoimy chwilę obserwując Kamillę przez szybę. Wychodzi. Znowu z uśmiechem. Zatrzymuje się  jeszcze  przy Nas. Dziękuje po raz kolejny i prosi, żebyśmy uważały na siebie podczas podróży do domu. Cios. „Zupełnie jak Mama.” myślę.  Uśmiecha się  i idzie w kierunku swojego auta. A my? Kierunek Starówka, świętować dalej tak wspaniały wieczór!
Przechodzimy obok samochodu Kamilli. Macha Nam zza szyby. CAŁY CZAS SIĘ UŚMIECHA!
Odmachujemy, uśmiechamy się. Odjeżdża, trąbi na Nas. My szczęśliwe machamy znowu. Machamy i machamy. Docisnęła pedał gazu. Przemknęła przez skrzyżowanie. Białe BMW zniknęło za budynkiem. Dłuższą chwilę wszystkie cztery wpatrujemy się w to miejsce. Cieszymy się jak dzieci. Spełnienie marzeń. Najpiękniejszy wieczór! Idziemy dalej. Idziemy na starówkę dzieląc się wrażeniami. Nie czujemy już chłodu ani zimna. Po prostu idziemy rozmarzone. Wiemy już, że za jakiś czas spotkamy się  tutaj znowu.  Znowu powitamy Warszawę i mury Teatru Narodowego.W takim samym składzie, z  taką samą pozytywną energią i jeszcze piękniejszymi wspomnieniami.
A Baar? Baar jest lepsza niż Twój najlepszy kumpel. Potrafi rozłożyć na łopatki jednym spojrzeniem. Zatracisz się, kiedy tylko spojrzysz Jej w oczy.  Jedno słowo opisujące Kamillę? Chyba znalazłam. Kobieta TOTALNA!