niedziela, 2 marca 2014

Kamilla Baar - Kobieta TOTALNA

Na dobre i na złe. Dość popularne stwierdzenie dotyczące małżeństwa, przyjaciół czy kolegów. Mówi oczywiście o zaufaniu, miłości, oddaniu. Ale to nie wszystko! Większości statystycznych Polaków zdanie to  kojarzy się  również z popularnym serialem telewizyjnej Dwójki emitowanym na antenie już od ponad dekady. Perypetie lekarzy ze szpitala Klinicznego w Leśnej Górze z zapartym tchem śledzą miliony widzów. Sama pamiętam, że kiedy byłam jeszcze dzieckiem, w domu co niedziela, tuż po godzinie 16.00 zasiadaliśmy wszyscy razem przed telewizorem i przez około godzinę dawaliśmy się  wciągać w ten cały medyczny świat. Początkowo z Zosią i Kubą, później z Latoszkiem ,Leną i innymi.
 Co jakiś czas do obsady dołączali nowi lekarze. Perypetie Doktora Burskiego i jego żony zakończyły się rozwodem. Akcja jednak toczy się dalej! Mnóstwo nowych, młodych aktorów i wśród nich jedyna, wspaniała Kamilla  Baar.

Get to know her soul, mind and... eyes.
No właśnie, Kamilla Baar. Do obsady „Na dobre..” dołączyła w 2011 roku i od razu zaskoczyła. Postać , w którą się wciela to Hana Goldberg. Ginekolog ,położnik  i  przyrodnia siostra serialowego Przemka Zapały. Jest Żydówką, która przyjechała do Polski, by odnaleźć brata.
O Baar można pisać i mówić godzinami. Jedno słowo, które ją określa? Jednym słowem chyba się nie da. Zwariowana, trochę szalona, pewna siebie, a zarazem skryta, nieufna, o niewyobrażalnie  dobrym sercu. Zaintrygowała mnie już w pierwszym odcinku! Drobna, szczupła brunetka (dziś już blondynka)  z pięknymi oczami. Podchodzi pewnym krokiem do odnalezionego brata i mówi: „No cześć, braciszku!”  Totalny szok! Od tamtej chwili chciałam bliżej przyjrzeć się karierze serialowej Doktor Goldberg.
Postanowiłam zrobić wywiad środowiskowy. Zapytałam znajomych, przyjaciół co sądzą o Kamilli. Efekt? Kolejne zaskoczenie. „Baar jest genialna. Wdziałam ją w „Generale”. Oczu nie mogłam oderwać! Oglądałam później ten film jeszcze dwa razy!” – krzyczała kuzynka,  „Kamilla Baar? Czyli Hana z tego serialu, tak?” – dopytuje Mama, która siedzenie przed telewizorem i marnowanie czasu na seriale uważa, za coś najgorszego. „Przecież wiesz, że oglądam  NDINZ tylko dla Niej” , „Kamilla? Kobieta totalna!” – stwierdza moja najlepsza przyjaciółka  „Ma tyle wdzięku, seksapilu, a przy tym nie jest nachalna ani wulgarna. Takiej to tylko pozazdrościć!” – dodaje. Zbierałam szczękę z podłogi. Byłam pewna, że będą pytania typu „Kto to?”, „Czym się zajmuje?” ‘
Szok,szok,szok! Oszalałam na punkcie Baar zdecydowanie. Trwa to już ponad rok! Spędziłam godziny oglądając różnego rodzaju  produkcje z  Kamillą.  Chciałam oglądać Ją ciągle i ciągle. Wszędzie rozbrajała tym pięknym uśmiechem i totalną swobodą bycia. Istne szaleństwo.


This the first time.
Któregoś ranka obudziłam się z natchnieniem. „Muszę ją w końcu poznać!” Zerwałam się z łóżka, odpaliłam laptopa i przejrzałam repertuar  Teatru Narodowego w Warszawie, w którym Kamilla pracuje na co dzień.  Szukam, szukam i nic. Smutek. Rozczarowanie. Kilka sztuk, żadnej z udziałem Baar. „Może urlop” – pomyślałam. Zamknęłam komputer i w nienajlepszym nastroju poszłam do szkoły. Jak na złość nic mi się nie udawało tego dnia. „Widzisz Kama, wszystko przez Ciebie. Mogłaś nie brać urlopu w teatrze!” śmieję się w duchu.

Tego samego dnia wieczorem zaglądam na Facebooka i... ZNOWU RADOŚĆ! Na FanPage’u  Baar „wisi zaproszenie” na „Śluby Panieńskie” Aleksandra Fredy!  Próbuję stłumić w sobie okrzyk radości, ale mi się nie udaje. Piszczę jak mała dziewczynka, która dostała wymarzoną lalkę! Sprawdzam ceny biletów. Jest okej. Nie zbankrutuję. W głowie mam już całą wizję wyjazdu do stolicy. Zapisuję  na karteczce numer do recepcji teatru. Tej nocy już na pewno nie zasnę, na pewno!

Z samego rana chwytam za telefon i wykręcam numer do Narodowego. Czekam. Czekam. Zajęte. Nie szkodzi! Mam w sobie tyle euforii, że nic nie zepsuje mi dziś humoru. Nie poddaję się, próbuję się dodzwonić pod drugi podany numer. Znowu czekam. Znowu zajęte. Kolejna próba pod pierwszy numer. Chwila oczekiwania. Bez zmian. Czuję, że skroń zaczyna mi pulsować. Pauzuję na chwilę. „Czyli nie tylko ja mam tak wielką ochotę podziwiać Ją na żywo.” – mówię śmiejąc się pod nosem. Kilka głębszych oddechów i próbuję raz jeszcze. Chwila napięcia i..... JEST! 2 sygnały i po sekundzie po drugiej stronie słuchawki odzywa się przemiły głos Pani z recepcji Teatru Narodowego w Warszawie. Mówię szybko o co chodzi i po minucie dostaję kod rezerwacji biletu. Skaczę z radości. Biegnę do kalendarza i zaznaczam wyraźnym, czerwonym kółkiem datę: 1.02. 
Do zobaczenia za 3 tygodnie, Kamillo!
***
1.02.2014 - Meet her.
Pakuję się  w najwcześniejszy PKS jadący do Warszawy. Nie ważne, że spektakl mam dopiero na 16.00. Stolica jest  tak piękna, że zamarzył mi się spacer po Starówce. I do tego to wspaniałe słońce. Istna magia!
Godziny mijały. Jedna wolniej, druga szybciej. 15:30. „Trzeba się zbierać, Tysia!” – poganiałam się w myśli, siedząc w Resorcie przy Placu Teatralnym. Ostatni „look” w lustro. Przecież nie mogę wyglądać źle idąc do teatru i to w dodatku do Narodowego, prawda? Wyglądałam prawie dobrze.
Tylko włosy jak zwykle nie były posłuszne. Standard. Po chwili byłam gotowa do wyjścia. Rzuciłam ciepły uśmiech w stronę  barmana dziękując za pyszną zimową herbatę i pewnym krokiem ruszyłam w kierunku głównego wejścia.
Pchnęłam  szklane drzwi i delikatnie postawiłam stopę,na czerwonym dywanie. Rozejrzałam się  niepewnie. Narodowy jest jak zamek. Marmury, czerwone dywany, kryształowe żyrandole. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. „Jak księżniczka!” – pomyślałam.
Przy wejściu spotkałam się z wcześniej poznanymi dziewczynami – Agata, Agnieszka i Kinga . Baar ma genialnych Fanów! Ludzie nie z tej planety. Pozytywnie zakręceni tak jak Ona sama. Porozmawiałyśmy chwilę i rozeszłyśmy się , wcześniej ustalając  miejsce spotkania po spektaklu.
No dobrze. Mam jeszcze kwadrans. Idę  tymi wielkim, pięknymi schodami na górę. Naprawdę czuję się jak księżniczka. Staję, a raczej... siadam przed wejściem do Sali Bogusławskiego. 10 minut. Ręce zaczynają mi się  trząść. Śmieję się sama z siebie i kręcę głową z niedowierzaniem. Emocje wzięły górę! 
Nagle podskakuję do góry. Dzwonek. Zapomniałam zupełnie, że w prawdziwych teatrach są dzwonki „wzywające” publiczność.  Wstaję z krzesełka, ręce dalej drżą, ale dzielnie idę przed siebie we wskazanym przez miłą Panią kierunku. Siadam na miejsce, kątem oka zerkam na zegarek na ręku sąsiada obok. 5 minut. Rozglądam się po sali dłuższą chwilę. Szukam wzrokiem Agaty, Agnieszki lub Kingi. Są! Siedzimy niemalże na przeciwko siebie. Uśmiechamy się  porozumiewawczo i w tym momencie gasną światła, a na scenę wchodzi nie kto inny jak doskonały Jan Englert, Dyrektor Artystyczny Narodowego.  Śledzę sztukę z ogromną uwagą. Nie chcę niczego pominąć. Co jakiś czas publiczność wybucha śmiechem. To dobry znak. Podoba im się! Kręcę się jednak  na tym krzesełku trochę, wypatruję  Baar. I nagle... JEST!
 Leżę powalona na łopatki. Wbiega na scenę pełna energii i optymizmu dziewczyna. Ubrana w kalosze, zwiewną sukienkę i sweter, który co chwila spada Jej z ramion. Włosy spięte w kucyk z boku. Jest tak drobna. Jeszcze szczuplejsza niż na ekranie.  Wpatruję się w Nią i nic innego się nie liczy. Sztuka trwa, a ja cały czas wyczekuję scen z udziałem Kamilli. Kunszt aktorski. To jest to! Jestem kompletnie zauroczona. Poddaję się, gdy Ona się uśmiecha.
Przerwa. Za chwilę drugi akt. Wychodzę przed salę. Muszę trochę ochłonąć. „Co Ona ze mną robi?” śmieję się znowu z siebie. Stoję chwilę na zewnątrz po czym z nową energią  wracam na miejsce!  Drugi akt jest jeszcze zabawniejszy niż pierwszy. Cała sala co kilka minut wypełnia się głośnym śmiechem. Aktorzy również są zadowoleni z takiego obrotu sprawy. To widać gołym okiem.
Zbliżamy się do końca. Ostatnie sceny. Ostatnie dialogi… i gromkie brawa! Nie było końca. Ręce  już mnie bolą, ale nie zwracam na to uwagi. Należy się! Englert, Hycnar, Baar, Małecki, Gniewkowska, Lasota i  Soliman przechadzają się  po scenie  i kłaniają. Wpatruję się w Kamillę  w dalszym ciągu i po chwili nasze spojrzenia się spotykają. Ułamek sekundy, a ja jestem w innym świecie. Nawet z tej odległości Jej oczy są takie piękne... Rozpłynęłam się.
Brawa ucichły. Aktorzy zniknęli za kulisami.  Wróciłam do żywych. Wolnym krokiem, w dalszym ciągu w ogromnie pozytywnym szoku kieruję się w umówione wcześniej miejsce. Odbieram z szatni  kurtki i czekam chwilę na dziewczyny. Są. Tak samo zauroczone jak ja. Wszystkie się uśmiechają. To najwspanialsza rzecz! Ubieramy się szybko, zabieramy nasze róże i prawie biegniemy pod recepcję A na tył budynku.
Jesteśmy. Zimno. Wieje. Chowamy się do środka. Czekamy. Ręce się trzęsą. Z zimna, z emocji. Co chwila mijają Nas aktorzy.  Uśmiechają się. Odwzajemniamy każdy gest, ale czekamy nadal. Czekamy na Kamillę. Zerknęłam porozumiewawczo na dziewczyny. Wszystkie szczęśliwe tak jak ja.  Odwracam głowę.
Kolejny cios. JEST. Idzie w naszym kierunku. Uśmiechnięta. Szczęśliwa. Szalik plącze się Jej pod nogami. Owija go jeszcze raz wokół szyi przy okazji przerzucając ręką te blond kosmyki z jednej strony na drugą. Tworzy niesamowite konstrukcje z tych włosów! Robi to w taki sposób, że poddaję się po raz kolejny. Nic nie jest w stanie odebrać Jej tego uroku.
Podchodzi do Nas. Cały czas się uśmiecha. Ten róż na policzkach. Zupełnie jak u małej dziewczynki po zimowym spacerze. Brakuje już tylko dwóch warkoczyków i wstążeczek. Uśmiecha się  szczerze. Wita się z każdym po kolei. Dostaje mnóstwo kwiatów, prezentów. Dziękuje Nam, że przyjechałyśmy, jednocześnie uprzedzając i przepraszając, że mały Bruno jest chory, więc nie będzie mogła z Nami zostać długo.  Mam ochotę powiedzieć: „Daj spokój. To spełnienie marzeń, że tu jesteś z Nami.” Ale nie mogę. Po pierwsze nie wypada odezwać mi się do Niej po imieniu. To na pewno nie! Mam do Niej zbyt duży szacunek. Po drugie natomiast, z  tej radości i stresu żadne słowo nie może przejść mi przez gardło!  Jedyne co udaje mi się wydukać  to „Proszę” podając Jej w międzyczasie czerwoną różę. Znowu te oczy. Znowu leżę na łopatkach. „Idealny materiał na przyjaciółkę” stwierdza moja podświadomość…
„To co robimy zdjęcia?” z rozmyślań wyrywa mnie głos Baar. Stałam tuż obok Niej, więc byłam pierwsza.  Podchodzę nieśmiało. Serce zaraz mi wyskoczy z piersi. Znowu się rozpływam. „Ogarnij się, Tysia!” krzyczę na siebie w myśli. Głęboki oddech. „Dziękujemy za genialny spektakl, Pani Kamillo!” mówię w końcu. Udało się! Powiedziałam coś mądrego. Kamilla odwraca głowę i patrzy w moją stronę. „Naprawdę Wam się podobało?” pyta jakby niedowierzając. Mój umysł  mówi mi, żebym krzyknęła, że było wspaniale, ale jednak rozsądek powstrzymuje. „Uśmiałam się jak nigdy, dziękuję!” posyłam Baar ciepły uśmiech. Odwzajemnia go, a ja znów rozłożona na łopatki. Teraz kolej dziewczyn. Zdjęcia, autografy. Kama co chwila coś mówi. Dziękuje Nam, że przyjechałyśmy. Mówi, że byliśmy wymarzoną publicznością. „Tak cudownie mi się dzisiaj grało!” uśmiecha się.  Rozmawiamy jeszcze chwilę. Wspólne zdjęcie na pamiątkę tego pięknego wieczoru. Wymieniamy jeszcze ukradkowe spojrzenia, uśmiechy. Baar przeprasza i mówi, że musi wracać do Syna. Nie mamy prawa ani serca jej zatrzymywać. Matczyny instynkt zawsze zwycięży. Żegnamy się.  Dziękujemy raz jeszcze i wychodzimy.

Na zewnątrz chłodne powietrze od razu Nas orzeźwia. Stoimy chwilę obserwując Kamillę przez szybę. Wychodzi. Znowu z uśmiechem. Zatrzymuje się  jeszcze  przy Nas. Dziękuje po raz kolejny i prosi, żebyśmy uważały na siebie podczas podróży do domu. Cios. „Zupełnie jak Mama.” myślę.  Uśmiecha się  i idzie w kierunku swojego auta. A my? Kierunek Starówka, świętować dalej tak wspaniały wieczór!
Przechodzimy obok samochodu Kamilli. Macha Nam zza szyby. CAŁY CZAS SIĘ UŚMIECHA!
Odmachujemy, uśmiechamy się. Odjeżdża, trąbi na Nas. My szczęśliwe machamy znowu. Machamy i machamy. Docisnęła pedał gazu. Przemknęła przez skrzyżowanie. Białe BMW zniknęło za budynkiem. Dłuższą chwilę wszystkie cztery wpatrujemy się w to miejsce. Cieszymy się jak dzieci. Spełnienie marzeń. Najpiękniejszy wieczór! Idziemy dalej. Idziemy na starówkę dzieląc się wrażeniami. Nie czujemy już chłodu ani zimna. Po prostu idziemy rozmarzone. Wiemy już, że za jakiś czas spotkamy się  tutaj znowu.  Znowu powitamy Warszawę i mury Teatru Narodowego.W takim samym składzie, z  taką samą pozytywną energią i jeszcze piękniejszymi wspomnieniami.
A Baar? Baar jest lepsza niż Twój najlepszy kumpel. Potrafi rozłożyć na łopatki jednym spojrzeniem. Zatracisz się, kiedy tylko spojrzysz Jej w oczy.  Jedno słowo opisujące Kamillę? Chyba znalazłam. Kobieta TOTALNA!